ją. Otóż — rzecz ma się tak. Łaskawa pani raczyła mnie wczoraj w tym samym mieszkaniu obdarzyć butelką, zawierającą pewien płyn...
LOLA: Aha, przypominam sobie. Środek ma porost włosów.
PYTEL (uroczyście): Czy pani wie, że pani oddała przez to wielką, być może wiekopomną przysługę nauce. Że pani łatwo przejść może do historii?
LOLA: Co też pan mówi? Pomogło?
PYTEL (kiwa głową twierdząco): Pomogło! Bardzo pomogło!
LOLA: Cieszę się bardzo. Ale jakoś tego nie widać!
PYTEL: Że tak jest, przekona się pani wkrótce. Czy zna pani dobrze środek, o którym mowa?
LOLA: Owszem, mniej więcej.
PYTEL: Jaka jest zawartość tej cieczy? Olejki eteryczne, oczywiście są?
LOLA: Nie, olejków erotycznych nie ma. To już pan musi co innego zażyć.
PYTEL: Nie ma? Dziwne! Czy zna pani bliżej tego środka skład chemiczny?
LOLA: Znam tylko skład apteczny.
PODOŁEK (parska śmiechem).
PYTEL: Podołek! Mam wrażenie, że tu się ktoś śmieje?
LOLA: Skończył pan indagację? Pójdę poszukać tego głuptasa Trylskiego. Do widzenia.
PYTEL: Do widzenia. Bardzo mi było przyjemnie. Proszę się pokłonić mężowi (patrzy w notes) panu Zambeziemu...
LOLA: Takiego pana nie ma wcale na świecie.
PYTEL: Umarł? O! Co za szkoda!
LOLA: Nigdy nie żył.