GORDON: Co to wszystko znaczy?
PERLMUTTER: Cała historia! Panna Mira dowiedziała się w budzie, że wyjeżdżasz... Opuszcza wykład! Pędzi do domu. Scena familijna. Ojciec ją wyklął, ona spakowała rzeczy, powiedziała, że wychodzi za ciebie. Jest tu jej kufer, parasolka i pudło do kapelusza?
GORDON: Perlmutter, ty nie łżesz?
PERLMUTTER: Nie. Ubieraj się prędzej! Lecimy!
GORDON: Gdzie? Po co? Gdzie jest panna Mira?
PERLMUTTER: Musiałem ją zostawić na ulicy! Jakiś obłąkany posłaniec, nr 6925, zatrzymał ją, powiada, że jej nie puści, że taki ma rozkaz, że dostał za to sześć złotych. Ubieraj się.
GORDON: Boże! Posłaniec! Perlmutter! Leć naprzód. Ten wariat jej nie puści! Gotowa się na mnie obrazić! Ja już, ja zaraz. Przetakowa, kamasze!...
PYTEL (otwiera szeroko ramiona): Szanowny panie doktorze!
GORDON: Dzień dobry, niech pan siada! (Daje nurka i wybiega). Do widzenia.
PYTEL (wchodzi, za nim PODOŁEK): Podołek, co to było?
PODOŁEK: Pan asystent wyleciał w pantoflach na ulicę.
PYTEL: W pantoflach? Zdolny człowiek, bardzo zdolny człowiek. Ale zdaje się trochę — tego?...
PODOŁEK: Frak miał naciągnięty na marynarkę.