Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

GORDON (czyta): Euzebiusz Trylski, kandydat fil., Hipolit Pępkowski, stud. fil., literat. — Prosić! (PRZETAKOWA wychodzi).

(TRYLSKI, PĘPKOWSKI).

GORDON: Proszę panów bliżej, proszę. Niechże panowie siadają. O tu, na tej pace. Przepraszam, ale to jedyny jako tako wolny mebel w moim mieszkaniu.

TRYLSKI: Ależ, proszę pana, czyż to człowiek koniecznie musi siedzieć na kanapie? Dziękujemy (do Pępkowskiego). Siadaj, dziecię.

(Lokują się na pace, dłuższa chwila milczenia).

PĘPKOWSKI (chrząka): Hm, hm.

GORDON: Przepraszam, nie dosłyszałem? Pan coś powiedział?

TRYLSKI: Kolega Pępkowski powiedział! hm — hm. Jest to najrozsądniejsze zdanie, jakie w swoim życiu wygłosił....

PĘPKOWSKI (szeptem): Trylski, zamknijcie twarz.

TRYLSKI: Siedź spokojnie, dziecko, bo wpadniesz do paki...

GORDON: Panowie, jak się domyślam, przychodzą do mnie w sprawach uniwersyteckich. Otóż — od dziś zastępuje mnie kolega Perlmutter. Mam zamiar wyjechać.

PĘPKOWSKI: My... właśnie... poniekąd... co do tego wyjazdu... (szept) Trylski, gadajże, o co chodzi.

TRYLSKI: Tak jest, my właśnie w tej sprawie. Ja i to niemowlę, które nie może ust otworzyć, bo właśnie w tej chwili ząbkuje, jesteśmy, że tak powiem delegowani...

GORDON: Tak? Słucham.