Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

GORDON: Kto? Kto przyjdzie?

WOJTASZEK: Lola.

GORDON: Co? Ależ do tego dopuścić nie można! To... to nie wypada!

WOJTASZEK: I ja tak mówiłem. Ale z babą? Uparła się. Chce ci, Gordon, podziękować za storczyki.

GORDON: Za jakie storczyki?! Perlmutter, bój się Boga, ratuj, leć, nie wpuszczaj!

PERLMUTTER: Gdzie, gdzie ona jest, panie Wojtaszek?

WOJTASZEK: Właściwie powinna być już tu przede mną, bo ja wstąpiłem po papierosy...

PERLMUTTER: Szła od strony głównego wejścia, czy od tyłu?

WOJTASZEK: Bo ja wiem, gdzie tu tył, gdzie przód, panie.

GORDON: Perlmutter, leć ty prawym skrzydłem, ja lewym, pan Wojtaszek będzie leciał środkiem. Przeklęte storczyki! To Perlmutter to nie ja!
(Próbuje zrzucić kitel). U licha! ile ten kitel ma dziś guzików! Naprzód panowie, na rogu się spotkamy.

(We drzwiach LOLA ZAMBEZI).

LOLA: Gordon, niech cię uścisnę!

GORDON (pada na zydelek): Za późno!

LOLA: Znalazłeś się jak szentelmen! Wspaniałe kwiaty! Daj pyska! Odwróć się, Wojtaszek!

GORDON (usiłuje się wydobyć z jej objęć): To nie ja! To on! To Perlmutter, kobieto!

LOLA: Nie wierzę. Nie mnie brać na kawały. Poznałam, że od ciebie, na przeprosiny! Już! Nie gniewam się! Daj pyska!