Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

GORDON (który znów próbuje się wziąć do pracy, ustawia coś na swoim stole, bierze w rękę butelkę „pixavonu“). Owszem. Słucham. Naturalnie.

PERLMUTTER (idzie ku tablicy, bierze kredę): A zatem, zaczynamy. Oznaczam „Arkę Noego“ przez a małe, awanturę na kolei przez b małe, artykuł w gazecie przez c małe, Lolę przez d, Pytla przez P duże... Uważasz?

GORDON: Perlmutter, patrzaj, com ja tu narobił! Od trzech tygodni pracuję z Pytlem nad tym rozczynem. Już był prawie dobry. Teraz nalałem do niego „pixavonu“! Wszystko na nic!

PERLMUTTER: Masz! Znów! Końca nie będzie tym awanturom? Oznaczam rozczyn z pixavonu przez X duże.
Posiłkować się będę następującym twierdzeniem uczonego niemieckiego Ostwalda: szczęście ludzkie da się zawrzeć we wzorze: A kwadrat plus B kwadrat, podzielone przez D kwadrat minus B kwadrat, przy czym A duże oznacza...

(Wchodzi PANNA MIRA TARSKA — ma oczywiście jakieś kajety ze sobą).

GORDON (zrywa się): Ach, panna Mira!

MIRA: Przyszedł pan? i jak punktualnie!

GORDON: Nie wszyscy są tego zdania. Proszę, proszę bardzo, niechże pani siada.

MIRA: A pan?

GORDON: A ja tymczasem umieszczę ten zepsuty rozczyn w polu magnetycznym. O! Teraz służę pani.

PERLMUTTER (rzuca kredę): Nie dają mi przyjść do słowa! (Siada przy mikroskopie, odwraca się tyłem, pracuje).

MIRA (do Gordona): Otóż przyniosłam jeszcze