Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

torskiej. Nie mówcie do minie alegorycznie. O co chodzi?

TARSKI: Chodzi o to, że doktór Gordon, asystent wasz i współpracownik, fizyk nie jurysta, okrył sromem wszechnicę!

PYTEL: Przepraszam raz jeszcze, ale nie rozumiem. Doktór Gordon jest, jak powiadacie słusznie fizykiem. Ogłosił szereg prac z zakresu optyki i te w nauce pozostaną. Człowiek zaś, który takie prace ogłasza, winien być pod każdym względem nieskazitelny. Bo twóczość naukowa tego wymaga, naturalnie prawdziwa twórczość naukowa, która znowu z kruczkami adwokackimi, zbyt często, niestety, ukazującymi się w druku, nie ma nic wspólnego. Człowieka nauki należy mierzyć inną miarą, niż jurystę.

TARSKI: Kolego Pytel!

PYTEL: Przepraszam, teraz ja mam głos. Ów doktór Gordon, asystent mój i fizyk, pracuje od 9⸗tej rano do 6⸗tej wieczorem w laboratorium. Pracuje dzielnie i wytrwale, obcuje z naturą, nie z kodeksem karnym! Później udaje się, jak powiadacie, do „Arki Noego“, której ja nie znam, ale którą wy znacie wręcz doskonale. Może byłoby lepiej, żeby chodził do domu, nawet na pewno byłoby lepiej. Ale nie chodzi! Co to wszystko jednak ma do rzeczy? Nie miejsce zdobi człowieka...

TARSKI: Kolego Pytel, to już przekracza wszelkie granice! Rezygnuję! Nie chcę apelować do waszych uczuć moralnych! Dajmy temu pokój, nie traćmy czasu na próżno! Ale muszę wam jako rektor, zwrócić uwagę, że wy nie znacie po prostu naszych statutów uniwersyteckich! Paragraf trzeci powiada wyraźnie: docent powinien nie tylko godnie reprezentować tę gałąź wiedzy, którą powierzono jego pieczy!