Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wia. O 7⸗ej pan nogę wywichnął, o 8⸗mej tańczy pan jakiś taniec wojenny plemienia irokezów! Życzę polepszenia. Podołek! jesteśmy tu zbyteczni. Proszę o mój kapelusz!... (Wpada zadyszana PRZETAKOWA z olbrzymią butlą, rozpycha obecnych, wytrąca Podołkowi kapelusz z ręki).

PRZETAKOWA: Jest, panie doktorze! Przyniosłam największą butelkę! Niech pan natychmiast zażyje! Boże, żeby tylko pomogło.

GORDON (siada zrozpaczony na krześle): Jeszcze i to — ja już nie mogę.

PYTEL (goni za swym kapeluszem): Przyrodnik, panie doktorze Gordon — fizyk — nawet w najzawilszych sytuacjach życiowych nie powinien się uciekać do — jak się nazywa — do tego — do zbaczania z drogi prawdy! Podołek, idziemy.

PODOLEK: Naturalnie, samo przez się...

LOLA: A to stypa! (wola za Pytlem). A niech pan weźmie tę butelkę ze sobą. To się panu przyda na porost włosów.

PYTEL (z namaszczeniem): Do widzenia panom. (Chwyta parasol Loli). Przepraszam, to nie mój parasol. (Bierze butelkę z pixavonem i wychodzi, za nim Podołek).

LOLA: I wziął tę butelkę! Pyszny stary! Skąd on się urwał!

PERLMUTTER (zrozpaczony): No i co teraz będzie? Gordon, słyszałeś? widziałeś? Jak ty sobie wyobrażasz dalszy ciąg tego wszystkiego?

GORDON: Mnie już jest wszystko jedno. Ja już nic nie wiem. Dajcie mi spokój. Głowa mi i tak lada chwila trzaśnie wzdłuż szwów, na cztery części.

PERLMUTTER: Lola, co ty wyrabiasz? Czy ty wiesz, kto to był? Zdajesz sobie sprawę z tego, kto