Gordona. I co tu teraz począć? Gdzie go szukać? Może w Pogotowiu? Może tam co wiedzą?
PERLMUTTER: Do Pogotowia można zatelefonować... (bierze słuchawkę). Naturalnie, komunikacja przerwana.
PRZETAKOWA: Co począć panie doktorze?
PERLMUTTER: Pójdzie pani do pedla Podołka, do instytutu. Podołek to sprytny człowiek i ma w tych rzeczach doświadczenie. Opowie mu pani wszystko. On się tą sprawą zajmie.
PRZETAKOWA: Dobrze, panie doktorze, polecę do pana Podołka. Tylko z mieszkaniem jak? Musi ktoś zostać. Bo może... może oni go tu przyniosą.
PERLMUTTER: Kogo?
PRZETAKOWA: Pana doktora Gordona.
PERLMUTTER: Jak to go przyniosą?
PRZETAKOWA: No... przejechanego.
PERLMUTTER: Fantazję pani ma — poetycką! Niech pani idzie prędko do Podołka.
PRZETAKOWA: Lecę, tylko co wdzieję na siebie!
PERLMUTTER: Niech pani leci. Niech pani weźmie dorożkę. Niech pani nie żałuje żadnych kosztów! W mieszkaniu ja zostanę. Przejrzę korekty. Jest straszna ilość błędów.
PRZETAKOWA: To może sprzątnąć ze stołu? Mój Boże, kawka zupełnie już wystygła!
PERLMUTlER: Kawką się również zajmę. Niech się pani spieszy! Do widzenia!
PRZETAKOWA (wychodzi).
PERLMUTTER (Sam. Chodzi przez chwilę, myśli, siada, zdejmuje mankiety, rozkłada papiery, prze-