Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PERLMUTTER: Mógł, kochana pani Przetakowa, najlepszy dowód, że go nie ma. Wykłada sobie pewnie teraz w uniwersytecie swoją teorię światła.

PRZETAKOWA: Bez butów, bez ubrania. Bez śniadania? Nie, panie doktorze, w tym jest coś innego. (Otwiera drzwi do sypialni szeroko). Proszę, niech pan patrzy. Widzi pan?

PERLMUTTER: Co? co mam widzieć?

PRZETAKOWA: Łóżko!

PERLMUTTER: Aha, jest łóżko. Więc co?

PRZETAKOWA: Łóżko jest nietknięte! Szafa z ubraniem otwarta. Frakowego garnituru i lakierów brak!...

PERLMUTTER: Aha. No tak. Cóż stąd za wniosek?

PRZETAKOWA (szeptem): Pan doktor Gordon nie nocował wcale w domu! Wcale go tej nocy w domu nie było. Ubrał się widać wczoraj we frak, poszedł gdzieś z wizytą i do tej pory nie wrócił!! Boże! Boże! A ja jakbym przeczuwała coś niedobrego! Śniło mi się tej nocy, że śpię jakby w ogrodzie a nade mną na drzewie wróbelek ćwirka...

PERLMUTTER: Sny, łaskawa pani Przetakowa, posiadają wedle teorii psychoanalityka wiedeńskiego Freuda, głębsze znaczenie. Powstają przeważnie na tle pożądań erotycznych. Ale w pani wieku? i przy tym wróbel? Skąd wróbel? W każdym razie rzecz jest istotnie zastanawiająca. (Poczyna chodzić po pokoju, ciągle potrącając się o krzesła). Kiedy pani po raz ostatni widziała kolegę Gordona?

PRZETAKOWA: Wczoraj wieczorem, w tym pokoju, przy tym stole. Przyniosłam mu jak zwykle herbatę i kurierki, siedział, jak zawsze, nad swoimi książkami i papierami. „Dobry wieczór“ powiadam.