Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PISTJAN, Ależ Adasiu! Tak nie można. Stopniowo. Drogą perswazji. (Wychodzi również). Drogą suggestji...
HEYST. Dowody? na biurku? Drogą suggestji? E! (rusza ramionami). Mary przeczytaj książeczkę. Dzieło ma piętnaście stronnic druku. Ale starczy ci do końca życia. Tam jest kilka trudniejszych wykładników i wektory urojone...
MARY. Dziękuję ci za wektory urojone. Jako żona, mam jednak prawo więcej od ciebie wymagać.
HEYST. Mianowicie, albo naprzykład?
MARY. Mój drogi. Co my dwoje właściwie za małżeństwo tworzymy?
HEYST. Bardzo przykładne. O ile taka rzecz jak małżeństwo wogóle może być przykładne.
MARY. Tak. Pewnie. Ja gram foot-ball w Agrykoli, a ty piszesz te bzdury.
HEYST. Bzdury? Oddaj!
MARY. Czy my tworzymy jaki dom? stadło? Czy my żyjemy z ludźmi? Czy my bywamy gdzie?
HEYST. Proszę, proszę, tu jest kalendarzyk terminowy. (Bierze z biurka). Dnia 18 b. m. „Trubadur“, dnia 20 raut u Kopystowskich.
MARY. Tak! tylko, że na „Trubadurze“ zasnąłeś w loży zwracając powszechną uwagę.
HEYST. Bo ja nie lubię włoskiej muzyki. Już na lepszych operach sypiałem.
MARY. ...a na raucie u Kopystowskich przypiąłeś szpilką od kapelusza starą Bretnalową do otomany tak, że się kobieta przez cały wieczór ruszyć nie mogła, a kiedy wreszcie zrozumiała o co chodzi i zaczęła wołać o pomoc, to z przestrachu otworzyła za szeroko usta i zgubiła sztuczną szczękę.