Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednakowego rozmiaru i koloru. Wszystkie kieszenie niemi wypchał, dźwiga je pod pachą, trzyma w rękach. Wyraz twarzy niezwykle radosny).
HEYST. Dzień dobry!
OBECNI (mrukliwie). Dobry.
HEYST. Wracam z poczty. Zwycięstwo. Żono ucałuj męża, papo, weź w ramiona zięcia. Mecenasie, uściskaj klijenta. Wydrukowali!.
PISTJAN. O czem mówisz, Rysiu? Co wydrukowali?
HEYST. Moją pracę o teorji liczb! Ja myślałem, że oni mi rękopis zwracają. Biegnę na pocztę, staję zawstydzony w ogonku, pokazuję z rumieńcem na twarzy swój kwitek panience i patrzcie państwo — odbitki! Widzisz Mary? Odbitki z „Archives néerlandaises“. Najpoważniejszy kwartalnik matematyczny w Europie. Poczciwe holendry, kochane, złote holendry. Mecenas nie wie jak brzmi holenderski hymn narodowy?
DORDOŃSKI. Eee...
HEYST. (Pisze coś na biurku na swoich broszurkach). To dla ciebie Mary. To dla kochanego papy doktora, to dla mecenasa. No cóż panowie? Nie jestem widać taki znowu — „mente captus“ kiedy mi rozprawy matematyczne w najgłośniejszym czasopiśmie świata drukują? Co?
PISTJAN. (Przerzuca broszurkę). „O liczbach nieparzystych“. Hm... no tak... (patrzy na Dordońskiego. Pauza). Owszem...
DORDOŃSKI (wybucha). A właśnie, że nie owszem. Parzyste czy nieparzyste to mi wszystko jedno. Ja tu nie gram w cetno i licho. Są kontr — dowody i znajdzie je pan na biurku. (Wychodzi ostentacyjnie).