Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Heysta, mówi nieco z poznańska, zwrotami niemieckiemi. Nie znać na niej smutku kobiety przedwcześnie owdowiałej):
EWA. Och! To kto inny.
POWSINOWSKI. Nie, pani, to ja. Powsinowski, nota bene Benedykt.
EWA. Co mam zrobić z Powsinowskim? Mnie potrzebny Heyst, nieprawdaż, Richard.
POWSINOWSKI. Richard? Wyszedł. Pani jest cudzoziemką?
EWA. Iii... nie (śmieje się). Z Grudziądza. Cały świat mnie tu trzyma za cudzoziemkę. Czemu — nic nie wiem, nieprawdaż?
POWSINOWSKI. Z Grudziądza? Coś mi się przypomina. Pani jest kobietą z Grudziądza?
EWA. Tak, żona pani Ewa Heyst. Jak się to mówi — Heystowa. Richarda żona.
POWSINOWSKI. Nie, żona nie! ja znam żonę Ryszarda Heysta. Pani się myli.
EWA. Ja się nie mylę. Ja mam dowód (wyjmuje jakieś papiery z torby).
POWSINOWSKI. No to dobrze. To niech pani siada.
EWA. Poco. Kiedy ja chcę mówić z mężem, z Riszardem, nieprawdaż?
POWSINOWSKI. Wszystko jedno. Niech pani mówi ze mną. Jestem jego plenipotentem (pokazuje swój dokument). Zastępuję go w godzinach obiadowych.
EWA (śmieje się). W obiadowych? — dobrze. Ale nie w tych sprawach, w tych sprawach pan go nie może zastąpić. Wykluczone.