Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

POWSINOWSKI. Będzie. Odpowiadam za wszystko. Paluch sprzedać, cegiełki sprzedać. Futryny sprzedać nie trzeba.
DORDOŃSKI. Panie, przecież roboty są już zaczęte. Miljony, dlaczego pan się wyzbywa placów i materjaiów budowlanych?
POWSINOWSKI. Bo mi nie są potrzebne. Żegnam.
DORDOŃSKI. Jak pan to sobie wyobraża? Co ma być dalej? Umowy, kontrakty, robotnicy? Przecież nie będziemy sanatorjum budowali w powietrzu?
POWSINOWSKI. W powietrzu? (Myśli głęboko). Nie, w powietrzu nie!
DORDOŃSKI.. Więc gdzie?
POWSINOWSKI. W Stryju.
DORDOŃSKI. W jakim Stryju?
POWSINOWSKI. Znajdzie pan ten wyraz w słowniku geograficznym. Pan wybaczy — ale ważne sprawy... Proszę mnie nie nudzić.
DORDOŃSKI. Dom warjatów.
POWSINOWSKI. Nie „Dom warjatów“, tylko „Menssana“. Proszę tytułu nie przekręcać. Addio.

(Dordoński i Ryps wychodzą)

Bardzo przyjemne zajęcie.

(Ryps wraca z biletem wizytowym)

POWSINOWSKI (czyta). Ewa Heyst. Nie znam tej damy. Prosić.
(W korytarzu lekki harmider. Jest to zwykle „zderzenie“ pani Gabrjeli — tym razem z Ewą Heyst. Po chwili wchodzi Ewa, osoba żywa, elegancka, bardzo skłonna do śmiechu w miejscach najbardziej niespodziewanych. Ewa — pierwsza żona Ryszarda