Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

GABRJELA. Niby to pan mecenas nie wie? Ja prosta kobieta jestem, ale wiem dobrze, co w trawie piszczy. On ma kobietę na mieście.
DORDOŃSKI. Jaś?
GABRJELA. Jaś, Jaś.
DORDOŃSKI. Pani Gabrjelo! Co pani mówi? Przecież on jest starszy odemnie. Ma co najmniej 52 lata.
GABRJELA. Ale wygląda na 49. Ona jest w operetce, w chórze.
DORDOŃSKI. Kto? gdzie? Pani Brysiu, przecież to poważny, sędziwy, brzydki człowiek — nie Lowelas.
GABRJELA. Brzydki? Panie ja niedawno odbierałam pieniądze w banku. Tam dwustu urzędników pracuje, a żaden się do Jasia nie umywa. Widział pan to? (wyjmuje z biustu list różowy bez koperty). Listy do niego pisuje na różowym papierze.
DORDOŃSKI (bierze list). „Kochany Ryszardzie dowiedziawszy się“. Przecież to nie do niego.
GABRJELA. Pan jest jego przyjaciel, to pan musi tak mówić.
DORDOŃSKI. Sapristi. Ależ jemu jest Jan na imię. To chyba mi pani przyzna.
GABRJELA. Jan — ona do niego pisze Ryszard. To umówione.
DORDOŃSKI (odwraca list)... „i szczerze ci oddana — Ewa Heyst“. No widzi pani jest nawet podpis „Ewa Heyst“.
GABRJELA. To ta z chóru z operetki. Tak jest między nimi ułożone.
DORDOŃSKI. Gdzie pani ma kopertę? List był napewno adresowany do tego — do Ryszarda Heysta?