Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne posłannictwa? noga i oko. Już żołądek wymaga takiego napięcia inteligencji, do jakiego umysł kobiety zasadniczo nie jest zdolny. Mam teraz asystenta, a Mary praktykuje u kolegi Pocosia.
DORDOŃSKI. Więc all right. Sprawa jest załatwiona.
PISTJAN. I tak i nie... Chciałem, uważasz przekonać Marychnę, ostatecznie, że moja djagnoza była słuszna. Depeszuję tedy do owej firmy w Hamburgu. Pamiętasz? jak to on mówił?
DORDOŃSKI. Przypominam sobie, Mosse Seyfart...
PISTJAN. Tak, nadaję, rozumiesz sam się ze siebie śmiejąc, jeden wyraz awitknojcy. I, wyobraź sobie, otrzymuję odpowiedź: obra-kobra, Mosse Seyfart. jakby mnie kto obuchem uderzył. Nadaję drugą depeszę. Proszę mi odpowiedzieć natychmiast w ludzkim języku, czy panowie znają inżyniera Ryszarda Heysta i co to za człowiek?
DORDOŃSKI. No i?...
PISTJAN (pokazuje mu blankiet). Masz. Czytaj, dwa dni już to noszę przy sobie. Nikomu nie pokazywałem.
DORDOŃSKI (czyta)...inżynier Ryszard Heyst pracował z nami przez rok ostatni przy układaniu międzynarodowego słownika skrótów telegraficznych. Polecić go możemy panu jako człowieka niezwykle inteligentnego, sumiennego, głowę otwartą, umysł światły. „Wiesz, jak na warjata, to referencje są dość pochlebne“. Naczelnik biura kontynentanego — Cromelingk. hm?
PISTJAN. A właśnie. Co o tem sądzić?
DORDOŃSKI. Może on w swoim fachu jest zdolny, a prywatnie ma bzika. Są ludzie, którzy po