Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PISTJAN. Co? Gdzie? I, głupstwo. Zobaczysz tego prawdziwego. To tylko infekcja — naśladownictwo... (Chrząka, poprawia binokle). Pozwólcie szanowni państwo, a zwłaszcza pani, Koleżanko Córuś, że korzystając z wyjątkowej okazji — jesteśmy chwilowo sami — kilka zasadniczych spraw tu poruszę.
CÓRUŚ (notuje pilnie). Uwaga. Proszę o spokój.
PISTJAN (wykłada, jak na odczycie). Na przykładzie Ryszarda Heysta, który, jak to w licznych pracach z czasów ostatnich stwierdzam, jest pacjentem moim najbardziej okazowym, klasycznym, najłatwiej mi będzie podstawy metod nowoczesnych...
CÓRUŚ. Metod Pistjana!
PISTJAN...i Freuda, koleżanko Córuś i Freuda. Otóż — powiadam — najłatwiej mi będzie te metody wyłożyć. Zadanie moje jest niezbyt trudne tym razem, przemawiam bowiem do specjalistów. Koleżanka Córuś znana jest zaszczytnie w prasie fachowej, ty zaś, kochany Adasiu, jako adwokat, nieraz z t. zw. manją pieniacką miałeś do czynienia.
DORDOŃŚKI. Naturalnie, ja z tego żyję.
PISTJAN. Tak. Mówmy tedy konkretnie (otwiera księgę). W tej oto księdze głównej notujemy zwykle imię i nazwisko pacjenta, wiek, wzrost, status somaticus. Każdy tu ma swoje conto i, jak w buchalterji podwójnej, posiada swój debet i swój credit. W rubryce „Ma“ — notujemy to, co pacjent ma, w rubryce „Winien“, to, co powinien mieć. Otwieram książkę na sronicy 18-tej i czytam, co następuje:
R. H. lat 37, inżynier, blondyn — piszę blondyn, bo to, co może być normalne dla bruneta, bywa nieraz skończonem szaleństwem dla szatyna — otóż R. H., inżynier, blondyn, zgłosił się do mnie sam, do mego