Strona:Bruno Winawer - Jeszcze o Einsteinie.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i co się staje we wszechświecie, kiedy nowa gwiazda błyśnie na firmamencie albo zapałka w ciemnym pokoju. Reasumując wszystko w jednem zdaniu, powiedzieć możemy krótko, że od gwiazdy i zapałki idą w przestrzeń fale, trochę podobne do tych, które kamień, rzucony do stawu, wywołuje na powierzchni wody, albo wibrująca struna w powietrzu. Błysk światła jest to zatem jakby okrzyk w przestrzeni i nawet w języku potocznym, w wulgarnych recenzjach dziennikarskich prawimy o „harmonjach“ barw, o „tonach“ obrazu, o „akordach“ kolorystycznych. Jesteśmy, mówiąc tak, bliżsi prawdy, niż nam się zdaje, i dziś już każdy początkujący student w pracowni fizycznej mierzy zapomocą prostego przyrządu, z dokładnością do miljonowej części milimetra, długość fali świetlnej.
Te fale są czemś tak powszedniem i banalnem, że proponowano je nawet — zamiast łokcia czy metra — jako oficjalną jednostkę miary. Rzeczywiście też, słynny Michelson, o którym będzie mowa przy innej okazji, jeden z największych wirtuozów fizyki doświadczalnej, Paganini nauk ścisłych, wykonał lat temu kilkanaście zdumiewający majstersztyk w paryskiem „Bureau des poids et mesures“: wymierzył z największą dokładnością metr czerwonemi falami świetlnemi, znalazł, że przypada ich dwa miljony na długość pręta metrowego. Właściwy rezultat Michelsona był jednym z najściślejszych, najskrupulatniejszych pomiarów, jakiemi fizyka wogóle — we wszystkich dziedzinach — poszczycić się może, i za ten pomiar (do którego musiał budować specjalne, genjalnie proste i pomysłowe przyrządy), fizyk amerykański otrzymał nagrodę Nobla.
Z tych kilku słów widać, jak dokładnie fale świetlne znamy. Nasza całkowita wiedza o nich wypełniłaby zresztą kilka tomów, a jednak — na najprostsze pytanie odpowiedzieć nie możemy: w jakiem środowisku te fale biegną? co jest dla nich owym stawem czy powietrzem? jaka to substancja wypełnia świat i zalega przestrzeń między gwiazdą świecącą i okiem, które ją obserwuje?...
Wymyślono wreszcie eter świetlny — poprostu poto, żeby uśpić sumienie — kazano tej cieczy hipotetycznej fale świetlne i elektryczne przenosić, i to ze zdumiewającą, jedyną w przyrodzie, szybkością 300 tysięcy kilometrów na sekundę!