Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niema, zastaje tylko testament. Umie się pan obchodzić z przyrządami chemicznemi?
— Spędziłem wśród nich piętnaście lat życia...
— Dobrze. Niech pan przyjdzie jutro rano do hali. Ma pan tu adres „Piper-Film“. Ale, ale... Pospiszil? Pan musi zmienić nazwisko.
— Jakto? Jeszcze raz? — zdziwił się Przybram.
— Naturalnie. Pospiszil? Nonsens. Radziłbym panu coś w rodzaju Harry de Putti. Do widzenia. Pannę Nelli zabieram do wytwórni.
I zabrał ją rzeczywiście. Po drodze robił jej poważne wymówki:
— Pani ma też pomysły, panno Nelli! Z pani prezencją — za szofera pani chce wyjść? Za Pospiszila? Jak pani zresztą serce dyktuje... Sceny z Olafsonem trzeba będzie skrócić. Nie będę mówił źle o pani przyszłym, ale to nie jest osobistość, która mogłaby zająć widza na przestrzeni sześciuset metrów!
„Osobistość“ w wytwórni wzbudziła jeszcze mniejszy zachwyt. Ustawiono w kącie wielkiej ujeżdżalni kilka stołów, umieszczono na nich kilka miseczek porcelanowych, moździerzy z tłuczkiem, biuretek, odziano Huberta w szpitalny kitel i kazano mu robić odkrycie.
— Jak pan to szkło trzyma! — irytował się Piper. — Do stu piorunów, przecież pan powinien mieć trochę fantazji! Niech pan sobie wyobrazi, że pan ma za chwilę — no — uszczęśliwić ludzkość. Odkrycie pan robi, rozumie pan, od-kry-cie!? Wy-