Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tło, przewracali go z lewej strony na prawą i z prawej na lewą...
— Pan markiz daruje. Mimo najszczerszej chęci — nie możemy przyjąć. W gazetce miejscowej było już ostrzeżenie... Wiemy, że to jest dobry pieniądz, ale nie mamy pewności. Ktoś puszcza w obieg fałszywe pięciofuntówki. Proszę, niech pan markiz sam przeczyta. Tu jest nawet rysopis tego indywiduum.
Przybram chwycił gazetę i czytał:
„Brunet, szczupły, wzrost 1 m. 77, wąsy przystrzyżone. Elegancki — lakierowane kamasze, długie włosy, garnitur „marengo“.. Akcent słowiański“.
Geza zajrzał mu przez ramię, nałożył binokle... zmrużył lewe oko...
Przy wyjściu z baru, poklepał docenta łagodnie po plecach.
— No, widzi pan. Co to jest sława? Tydzień temu nikt pana nie znał, dziś są już o panu artykuły w prasie.