Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że wszystko świetnie poszło, „Przybramki“ są notowane w Wiedniu, na czarnej giełdzie...
— Dobrze! A jeżeli mi się odkrycie nie uda? Uprzedzam, że w nauce nigdy, do ostatniej chwili, absolutnej pewności mieć nie można. Jeżeli to wszystko spali na panewce — co wtedy? Za czyje pieniądze ja tu spijam szampana, kawę i likiery, u kogo zaciągnąłem dług na te pończochy jedwabne i pumpsy lakierowane, kto mi pożyczył na fryzjera, krawat, palto gabardinowe? Za czyje pieniądze jadłem dziś kolację?
— Za czyje? Odpowiem panu pańskiemi słowami: w handlu nigdy absolutnej pewności mieć nie można! Do ostatniej chwili! Może to są oszczędności wdowy po cesarzu chińskim, a może przepijamy właśnie gażę clowna cyrkowego. Handel, to niesłychanie skomplikowany interes. Ktoś tam wreszcie na końcu wpada — tu pan ma zupełną rację? — ale kto? Niewiadomo.
— Panie Nirenstein, ja nie chcę narażać na zawód ani clowna cyrkowego, ani nawet wdowy po cesarzu chińskim! Chcę dać ludziom rzecz solidną, pewną... Ale pozwólcie mi pracować! dajcie mi przyrządy! dajcie mi piec Moissana!
— Piec Moissana? — ździwił się Nirenstein. — Pomówmy otwarcie, profesorze. Pan doprawdy chce się smażyć przy kuchni i robić wynalazki na ten upał? Niech mi pan wierzy — jestem starszy, mam większe doświadczenie od pana — to jest panu zupełnie niepotrzebne! Wynalazki? Po co? Czy to