Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.
PRZEMIANY.

Pieniądze nie dają szczęścia, ale zmieniają gruntownie samopoczucie. Przybram, który się snuł wczoraj jeszcze jak blady cień po ulicach kurortu, wyszedł z cukierni krokiem śmiałym i pewnym. Marjonetki z ulicy Głównej nie robiły już na nim wrażenia. Patrzył śmiało na rabina z Bełzca i jego atłasowy chałat, na śniade Węgierki w jedwabnych dżemprach, na Niemców w zielonych kapelusikach myśliwskich i na Lwowian w sztywnych, wykrochmalonych koszulach.
Nadeszły pisma poranne i całe ich stosy leżały przed sklepikami, na krzesłach i na flizach chodnika.
— Tageblatt, Narodni Listy, Chicago Tribune, Az Est, Czas, Adverul — zachwalał swój towar właściciel sklepu tabacznego, usiłując trafić na narodowość dziwnego klienta.
Przybram kupił „Chicago Tribune“, paczkę pa-