Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest wieku. Mam jednak odrobinę nadziei, że nazwisko moje nie jest Panu zupełnie obce. Pracujemy obaj w tej samej dziedzinie, zajmuje nas obu problemat zimnego światła, przypuszczam więc, że wpadły Panu w ręce moje pobieżne, tymczasowe notatki, które w czasopismach specjalnych (Phil. Mag., Zts. f. ang. Chemie, C. R., Am. Journal of Science, Proceedings-Amsterdam) ogłaszałem.
Nie chciałbym zabierać Panu, Profesorze, drogiego czasu, nie stać mnie na ozdoby stylistyczne, w kawiarni, w której ten list piszę, patrzą już oddawna podejrzliwem okiem na obdartego i kompromitującego gościa. Pozwoli Pan więc, że krótko, źle, byle jak powiem, o co mi chodzi i dlaczego się zwracam do Pana.
Zimnym płomieniom i sztucznym fosforom poświęciłem kilkanaście lat życia. Dwa czy trzy miesiące temu — dla łatwo zrozumiałych powodów — zmuszony byłem przerwać moje badania naukowe: w zrujnowanej Europie dzisiejszej brak środków na kosztowne doświadczenia. Eksperymenty tego rodzaju popierają zwykle państwa, instytucje, finansują je ludzie zamożni dla jakichś ambicyj lokalnych czy narodowych. Co do mnie — pracowałem w Wiedniu, a urodziłem się we Lwowie. Jestem trochę bezdomny i, jako cudzoziemiec, nie miałem nawet moralnego prawa do korzystania z wsparć i funduszów, przeznaczonych dla głodujących pracowników umysłowych w dawnej stolicy naddunajskiej. Krótko mówiąc — zrzekłem się posady