Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówią — perorował Olafson, — że to Prometeusz współczesny! Brednie! Prometeusz był typkiem pożytecznym, wiedział, co robi — to był Grek! A ten — wiecie, co on robi?! zaciera kontrasty! Tak, moi państwo, zaciera kontrasty! Niema dziś różnicy między dniem i nocą, tak jak niema oddawna różnicy między królem i pastuchem, jenerałem i odźwiernym, kobietą i mężczyzną. Ubieramy się w te same głupkowate marynarki, strzyżemy jednakowo włosy, nosimy jednakowe brechesy. Świt już niczem się nie różni od zmierzchu, poniedziałek od wtorku, królowa Madagaskaru od telefonistki.

Mówiłby jeszcze długo i często w ten sposób, ale zdarzyło się któregoś dnia, że otrzymał nadspodziewanie pewne większe zamówienie. Był to okres, kiedy poczęto stosować nellity w farbiarstwie. Powstały — głównie dzięki pracom Fiszla w Trieście i prof. Morrisa w Pasadenie — płynne barwniki świetlne.
Głośna fabryka Karmana przysłała Olafsonowi pudło nowych farb gratis, z prośbą o łaskawą opinję i z zapewnieniem, że będzie pierwszym artystą na kontynencie, który większy obraz temi zimnemi płomieniami wykona.
Olafson przestał przychodzić wieczorami do „salongu“. Zamknął się w pracowni, ćmił fajkę, pracował jak wyrobnik. Jego dzieło („Sąd bogów olimpijskich nad Prometeuszem“) otrzymało w dwa tygodnie potem, jak wiemy, wielką nagrodę imienia