Strona:Bruno Jasieński - Krytyka.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KRYTYKA.
Bruno Jaśeński: „But w butońerce“.
Stron dźewięćdźeśąt sześć. Warszawa
— 1921 — Kraków. Nakładem klubu
Futurystuw „Katarynka“. — — —

Zmęczył mńe język, jak twardy zlepek.
Jestem jak człowiek, co lampy pszerosł.
Na skszyżowańu dwuh wrogih epok
stoję, cyńiczńe gryząc papieros.

Nudzą mńe wiersze najszczersze,bo
poznałem wszystkih muw Niagary.
Z jednyh słuw umiem tak, jak Rimbaud
stawiać katedry i lupanary.

Znam słowa śmigłe, jak uda sarn.
Znam słowa ruwne biblijnym psalmom,
Nad łużkiem moim śpiewał Verhaeren
i długie fugi zawodźił Balmont.

Tańczą mi w wśćekły porwane trans
tważe i domy, ludźe i żeczy.
Umiem być hłodny jak Huysmans,
umiem być dźiki, jak Pallazzecchi.

Hałas szantanuw i ćiszę morg
zakląłem w strofy pijane rytmem.
Dźeckiem mi bajki muwił Laforgue
i źimne hymny skandował Whitman.

Mugłbym na nerwah dojżałyh pańen
grać, jak na strunah ćenkih, jak włoski.
Mogę tak pisać, jak Siewierianin,
Mogę tak pisać, jak Majakowskij.

Mogę tak pisać, jak Appollinaire.
Mogę tak pisać, jak Marinetti. —
Tamte drapieżne, lubieżne kobiety
rozdarły by mńe na żer.

O braća włoscy, rosyjscy, francuscy
tacy ogromni w swoim patośe!
O ukohańi, najdrożśi, blizcy —
mam już was wszystkih po dźurki w nośe!

Nocą mi w łużku ńe dają spać
olbżymie stosy wżeszczącyh poezji.
Hcę biec, ućekać, ńe słyszeć, gnać!
Precz, z Europy do Polinezji!

O tłumie pańen, czytającyh Ewersa,
Zahwycającyh śę Romain Rollandem!
Ućeknę od was aerolandem!
Jak łatwo serca chwytać zamiast sersa!

Puśćće, bo będę kszyczał, jak ham!
I walę pięśćą w twardy parapet,
W mieszkańu moim ńe takie mam
tapety z wierszy i wiersze z tapet!

Poezjo! Utszymanko eleganckih panuw!
Anemiczńi, nerwowi, bladźi masturbanći!
Precz! Hcę dźiś sławić czarnyh ordynarnyh hamuw,
co ńe potrafią France’a odrużńić od francy!

O ekstatyczny tłumie żarty pszez syfilis!
Zaropiałe, cuhnące, owżodzone bydło!
Kiedy w czarnym pohodźe nademną śę shylisz?
Wszystko mńe już zmęczyło i wszystko obżydło!

Ręce wasze potworne, pokręcone palce,
Gigantyczne, czerwone, obrośńęte macki,
kturym wszystko podatne jest, jak hleb z zakalcem,
więcej muwią mi jedne, niż cały Słowacki!

Stwożę wam sztukę nową, sztukę czarnyh miast.
Będźe mocna, jak wudka i dobra, jak piernik.
Zdźiwiće śę, że tyle jest na ńebie gwiazd,
kturyh żaden wam pszedtem ńe odkrył Koperńik.

W waszyh stęhłyh zaułkah, gdźe kruluje wćąż
pokraczny mały Hrystus oprawiony w ramki,
tłum czarny śę pszewala, jak olbżymi wąż,
zapładńając bżuhate, tłustopierśne samki.

Będą rodźić pod płotem, pod prug, byle gdźe
malutkih czarnyh ludźi śine do boleśći
i już ksztuszą śę wami pszedmieśća i wśe
i już was więcej żadne miasto ńe pomieśći.

Wylejeće zatorem za rogatki bram
olbżymia czarna masa straszna i wspańała
i sto tyśęcy pięknyh, wypieszczonyh dam
odda wam swoje białe i pahnące ćała.

Rozsypieće śę możem wielobarwnym, pstrym,
na wszystko spadnie z gury wasz miażdżący młotek
i poćągńe za wami popielaty dym
z tyśącoletnih wszebńic i czarnyh bibljotek.

Hodźće! Hodźće tu wszyscy! Ponsowi! We krwi!
O Tłumie! O Motłohu! Tytańe! Narodźe!
Odsłońće głowy z czapek i zamkńijće dżwi!
Zaśpiewamy dźiś razem wielką „Pieśń o głodźe“.

Krakuw, w kwietńu 1921.

BRUNO JAŚEŃSKI.