Strona:Bronisław Komorowski - Po śmierci.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


PAN TOMASZ (rozmyśliwając.)

Ej, błąd ten — błąd! zwłaszcza, człeczysko
Było młode i zdrowe — to śmierci nie blisko!...
Iście: dziwnie!... Czy letarg?... Letarg! U kaduka,
Ślicznie się tu popisać może moja sztuka!...
Ej, letarg oczewisty!... gdybyż podziałało
Sposobem magnetycznym?... iście! jakąż chwałą
Okryła by się moja kochana teorja?
Dla mego magnetyzmu jaka świetna glorja?!...
Koniecznie trza korzystać kiedy się nadarza
Taka sposobność... (zażył tabaki.)

WALERY (przez drzwi cicho do Piotra).

Cóż tam?...

PIOTR (odpowiadając mu.)

Papa coś rozważa...

PAN TOMASZ (rozglądając się po pokoju, mówi przed siebie.)

Aj!... taż to ja w mieszkaniu owego pajaca,
Co mojej Stasi — urwis ten! — rozum zawraca!...
Iście, że byłbym może i zapomniał o tem —
No, chwała Bogu, koniec już będzie z kłopotem!
Pan aktor w samą porę wyniósł mi się z świata...
I na szczęście!... nanieśli mi djabli warjata
W dom, by mi własne dziecko moje bałamucił!...
Szczęście, że w samą porę ten padół porzucił,
Więc już i Stasia chętniej barona poślubi...

(przystaje przestraszony myślą.)

Ba, a jeśli się uda wskrzesić?... on mię zgubi!
Z wdzięczności... Iście! ślicznie! zbudzić sobie licha
Na własną zgubę!... z własnej mądrości kielicha
Wypić głupstwo?... upadam! (zabiera się do odejścia — wpada Narowek.)



Scena VIII.
DAWNI, NAROWEK.
NAROWEK (młody chłopak, bardziej krzyczy niż mówi.)

Co to? umarł?... gadaj
Kto żyw: czy ta wieść straszna...

PIOTR. (smutno.)

Ach, panie! nie badaj —
Oszczędź serca!... niestety!