Strona:Bracia Grimm - Czerwony Kapturek.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —

dziesięć minut później i nic to jej nie zaszkodzi.
Tembardziej, że zrobisz to dla sprawienia przyjemności. Ona tak lubi kwiaty!
— Masz słuszność, drogi panie wilczku, uzbieram trochę konwalji i dzwonków! Wilk tylko na to czekał. Pędem pobiegł do wskazanej przez dziewczynkę chatki i zapukał kopytem.
— Kto tam? — zapytał słaby głos chorej staruszki.
— To ja, Czerwony Kapturek. Niosę ci babciu, placek i wino, otwórz mi... — odpowiedział jak najcieńszym głosem niedobry oszust.
— Odsuń rygiel, — poradziła staruszka, — drzwi same odskoczą, chora jestem, wstać do ciebie nie mogę...
Tejże chwili bure wilczysko odsunęło rygiel i wskoczyło do izby.