Strona:Bracia Grimm - Czarowny Kwiat.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

promienie a chłód wieczorny wieje z mchu pokrytego rosą.
Rozejrzeli się dookoła i zrozumieli odrazu, iż zabłądzili...
Rozpłakała się Magdusia serdecznie i strach nimi zawładnął, gdyż nie wiedzieli gdzie się znajdują tak ciemny był las o wieczornej porze i tak gęste miał drzewa i krzaki.
Bojąc się zanadto zbliżyć do zaczarowanego miejsca, usiedli na pniu ściętego drzewa i oczekiwali dnia.
Nieszczęśni nie wiedzieli, że są tuż prawie pod zamkiem i że potworna czarownica zwęszyła już drogę nieopatrznych zbłąkanych.
— Sowo! — zawołała do swej towarzyszki, — idź i zobacz, kto tam siedzi koło mojego zamku. Jeśli kobieta zamień ją w słowika.
Poleciała sowa i ujrzawszy Magdusię obleciała cztery razy dookoła pnia i nad głową dziewczyny zahuczała: Szu! hu! hu!