Strona:Bracia Grimm - Czarowny Kwiat.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —

— Oho! ho! jakiś ty dowcipny! — zaskrzeczała czarownica — ani myślę pozbywać się takiego ptaszka. Już dawno miałam na nią chętkę.
Nic ci nie pomogą lamenty. Idź, pókiś cały!
Biedny młodzieniec powrócił zrozpaczony do domu i zaczął ciężko pracować, aby módz zapomnieć o nieszczęściu. Nie pomogło to jednak.
Przed oczami jego stała wciąż śliczna twarzyczka Magdusi i dźwięczał w uszach jej śpiew słowiczy.
Razu pewnego zmęczony pracą i spłakany po stracie narzeczonej ułożył się na mchu miękkim w lesie i usnął.
Śniło mu się, iż zjawiła się przed nim jakaś postać niebiańska i pocieszając go radziła, aby poszukał w lesie kwiatu, który uratuje i przywróci mu jego narzeczoną.
Miał być barwy czerwonej, w środku zaś ukrywać się miała duża piękna perła.