Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zesłał na ziemi, otulił żonę, a sam grał tak długo, dopóki sen nie skleił jej znużonych powiek.
Nazajutrz, kiedy wstała, podzielił z nią chleb czarny, jaki miał jeszcze w torbie, napili się czystej wody z pobliskiego źródła i poszli dalej przez las stary i cienisty, który ich zabezpieczał od słonecznego skwaru. Grajek starał się być troskliwym i dobrym dla pięknej żony, widać było jednak, że uważał się za jej pana, którego ona słuchać musi. To ją przejmowało obawą i czyniło uległą i uprzejmą.
— Co za piękny las — rzekła, gdy zatrzymali się znowu, aby odpocząć trochę. — Nie byłam tu nigdy jeszcze. Czy nie wiesz, do kogo należy?
— Mówiono mi — odparł żebrak — gdym szedł w tamtą stronę, że to las króla Krzywodzióba. Czy nie znasz go przypadkiem?
— Znam — szepnęła królewna i pomyślała sobie, że ten las mógłby być dziś jej własnością.
Za lasem rozciągała się przepyszna łąka,