Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swemi paluszkami tak zręcznie i prędko kleić, zeszywać, przybijać i przyklepywać, iż szewc nie mógł oczu oderwać z podziwu. Nie przestali dopóty, dopóki wszystko nie było gotowe; poczem trzewiki zrobione postawili na stole i uciekli.
Nazajutrz zrana rzecze majstrowa:
— Ci mali ludzie zbogacili nas, trzeba im za to wdzięczność okazać. Biegają nadzy, nie okryci, więc musi im być zimno. Wiesz co? Ja uszyję dla nich koszulki, kurtki i spodenki, a także zrobię dla każdego po parze pończoszek; zrób że ty dla każdego po parze trzewików.
Szewc odparł:
— Chętnie zgadzam się na to.
I wieczorem, gdy skończyli wszystko, ułożyli prezenty na stole zamiast przykrajanej skóry i schowali się znowu, ażeby zobaczyć, jak się też mali ludzie zachowają.
O północy zjawili się malcy i chcieli niezwłocznie przystąpić do pracy, gdy jednak zamiast skóry znaleźli piękne ubranka, ździwili się zrazu, poczem jednak okazali nadzwyczajną radość.
Ubrali się jaknajpiękniej, śpiewając:

„Może nie ładni chłopcy z nas?
Więc szewstwo już porzucić czas!“