Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ubranie ojca i oświadczyła rodzeństwu, że przyjechałem z Anglji wezwany przedśmiertnym listem ojca, że mieszkam w Liverpoolu, gdzie posiadam przedsiębiorstwo handlowe. Cóż na to poradzę, że ona jedna nie uważała mnie za warjata no i że miała rację?... Wręczyła mi pozostałe po zmarłym papiery, papiery, których istnienie przed innymi zataiła. Z nich to dowiedziałem się, że zacny mój rodzic rozstał się z tym światem w najzupełniejszym porządku, że nie popełnił żadnego nadużycia.
— Jakto?
— Myślisz o tych dwustu tysiącach dolarów?
— Przecie sam przedstawiłeś tę sprawę memu ojcu? Pokazywałeś dokumenty?
— Tak, moja droga. Ojciec mój istotnie nielegalnie zaciągnął taką pożyczkę, lecz przed śmiercią spłacił ją do ostatniego grosza, spłacił ją całym majątkiem własnym i mego rodzeństwa. Poprostu sprzedał ich udziały.
— Nie rozumiem?
Paweł zaczął obszernie opowiadać o wszystkiem. Przypomniał jej dzień po dniu zdarzenia i pertraktacje z owego okresu. Z chłodnym spokojem mówił o podrabianiu przez siebie kwitów, listów bankowych, o wyłudzaniu pieniędzy zarówno z fabryki, jak i bezpośrednio od jej ojca, o oszukaniu rodzeństwa, zawładnięciu kierownictwa firmy, o machinacjach z wykupieniem udziałów, o usuwaniu niewygodnych ludzi.
Słuchała tego półprzytomna. Zdawało się jej, że lada moment Paweł roześmieje się pogodnie i powie, że cała ta okrutna spowiedź jest tylko najzwyklejszą mistyfikacją, żartem, jakąś próbą, tak, najoczywiściej próbą jej miłości. Paweł jednak mówił dalej. Słowa jego padały jedno po drugiem z nieubłaganą konsekwencją. Wyzierała z nich niedająca się obalić prawda.
Zakryła oczy dłonią i zaciskała zęby, by zmusić siebie do milczenia. Jakżeby chciała zawołać teraz: