Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem, że już od dość dawna, to znaczy od ostatniej nocy, spędzonej z Marychną jeszcze na długo przed napadem, żył w celibacie, jednak zdawało mu się, że to nie wystarczałoby.
Kontakt był tuż przy łóżku i wyciągnęła rękę, by zgasić światło.
Gdy je zapaliła po upływie pewnego czasu zpowrotem, była już w czarnym szlafroczku i siedząc na łóżku, zaciągała się papierosem.
— Przyjaźń amerykańsko-francuska — powiedziała, wypuszczając wąską strugę dymu — została zdaje się zadokumentowana wystarczająco. Mam wrażenie, że nie zależy ci na dalszej wymianie not?
Paweł leżąc przyglądał się jej z pod oka. I nagle przymknął powieki.
Teraz, gdy siedziała zwrócona doń profilem z papierosem w ręku, odkrył podobieństwo: przypominała mu Krzysztofa. Miała znacznie mniejsze i trywialne oczy, miała brzydsze usta i bardziej smagłą cerę, ale ręce jej były prawie tak piękne, jak Krzysztofa...
Uczuł nagle przypływ wielkiego niezadowolenia i nie poruszając się powiedział:
— Pozwól. Będę się ubierał.
Paplała coś, lecz słyszał tylko dźwięk jej głosu wysoki, niemal brzęczący. Jakiż piękny głos ma Krzysztof... Przyszło mu na myśl, że mógłby wprost stąd pojechać na pocztę lub do pierwszego lepszego hotelu i zażądać telefonicznego połączenia z Warszawą. Dałoby się to przed Krzysztofem zupełnie rzeczowo umotywować: jak zdrowie stryja i co się dzieje w fabryce?...
Zawiązywał krawat nie patrząc w lustro i musiał zawiązać go krzywo, gdyż dziewczyna chciała mu go poprawić. Z niechęcią odsunął jej ręce, położył na tualecie banknot stufrankowy i mruknąwszy „dowidzenia“ wyszedł.
Telefonowanie do Warszawy byłoby oczywistym nonsensem. Skąd wogóle mógł przyjść taki pomysł!...