Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ślicznie, powiadam, o nic innego nie chodzi; ale jak to będzie wyglądało w praktyce? Kto będzie orzekał o tem dobru rodziny lub interesie społecznym?
— Ha, to się pokaże, odpowiada prof. Makowski. To nie jest rzeczą kodeksu karnego. Kodeks daje ramę; rzeczą społeczeństwa będzie stworzyć odpowiednie urządzenia, nadać temu artykułowi właściwą interpretację. Zapewne dojrzałe narady odpowiednich czynników zdecydują, czy do rozstrzygania powołany będzie lekarz, czy sędzia, czy — jak chcą inni — jakaś mieszana komisja...
Wszystko to, w istocie, nie jest tak proste. Prawo winno być jasne i stanowcze. Tymczasem tu wisi na włosku, czy ktoś jest zbrodniarzem, czy uczciwym i użytecznie działającym człowiekiem. A kto ma o tem rozstrzygać? Sędzia, który będzie sądził? To trochę zapóźno, gdyż w tej delikatnej sprawie sam fakt włóczenia po sądach jest najdotkliwszą karą, bez względu na zasądzenie czy uwolnienie. Może rzeczoznawca? Ale jakże tu mogą być rozbieżne zapatrywania, jak trudna to kwestja! Jeden uzna, że matka sześciorga dzieci, żona bezrobotnego nie bardzo mająca co do ust włożyć, nie powinna rodzić siódmego dziecka; inny, zahipnotyzowany polityką populacyjną, świętością macierzyństwa, nie uzna tego poglądu. Miecz prawa nie może wisieć na tak cienkiej nitce względności sądów ludzkich! Aparat jakichś mieszanych komisyj też nie wiadomo czy okaże się skuteczny w działaniu...
Ogółem sądzę, że ten nowy projekt jest raczej czemś przejściowem. Jest bardzo postępowy, jak na to że grunt był u nas zupełnie w tej kwestji nieprzygowany, a społeczeństwo bardziej nieśmiałe od samych