Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dodatkowem użyciem np. wody z octem, wówczas popada w stan grzechu śmiertelnego? Czy takie rozróżnienie nie wyda się zbyt talmudyczną subtelnością? Skoro raz postawiło się zasadę „świadomego macierzyństwa“ w tak przekonywających i przez tak wysokie powagi duchowne uprawnionych słowach, bardzo trudno będzie potem utrzymać zasadnicze granice między metodami, stworzyć dwie medycyny, katolicką i „masońską“. Te rozróżnienia, siłą rzeczy, muszą się stać martwą literą; to też broszurę dr. Zajdlicza mamy prawo uznać za symptom wycofywania się kościoła z dotychczasowego nieprzejednania. A skoro raz rzecz weszła na te tory, już się nie zatrzyma.
Teraz czeka nas ucieszne widowisko. Nasze katolickie pisma i pisemka, prowadząc zaciekłą kampanję przeciw „świadomemu macierzyństwu“, ścigały nie te czy inne metody zapobiegawcze, lecz samą zasadę ograniczenia potomstwa, sławiąc świętość i obowiązek nieograniczonego rozradzania się — w każdym wypadku i we wszelkich okolicznościach. Obecnie, czytając hymn na cześć regulacji urodzeń, wyśpiewany w broszurze opatrzonej tak wysoką aprobatą, pisma te będą miały niewątpliwie chwilę zakłopotania, zanim, przy pomocy mniej lub więcej pomysłowej dialektyki, zaczną trąbić do odwrotu.
Jak się fika takie koziołki, daje przykład sam autor broszury, dr. Zajdlicz, który — możnaby rzec — czerpiąc garściami argumenty z moich artykułów i powtarzając przeciwko dzikiej populacji wszystko to, co ja staram się krzyczeć od kilku lat, równocześnie nazywa mnie, za tę właśnie akcję, „osławionym d-rem Boyem-Żeleńskim“. Oddawna przywykłem uśmiechać się z ta-