Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

we i stosunkowo rzadkie; należą przytem do tych, które i tak — obok szeregu innych — formuła Komisji kodyfikacyjnej zamykała w ogólnem pojęciu dobra rodziny lub interesu społecznego. Natomiast gdzie chodzi o wypadki codzienne, dotyczące setek tysięcy kobiet, tam nowy kodeks zawiódł nadzieje obudzone humanitarnem stanowiskiem Komisji. Utrzymano przywilej zamożnych na niekorzyść ubogich. Zdrowie matki! Wiemy jak jest z tem zdrowiem! Po dawnemu kobieta „z lepszych sfer“ znajdzie świadectwa lekarskie i pomoc specjalistów w każdym wypadku; ale biedaczki z szarego tłumu będą również po dawnemu wydane na łup pokątnych praktyk. Potwierdza te obawy rozporządzenie p. Prezydenta Rzplitej o wykonywaniu praktyki lekarskiej, wedle którego do uskutecznienia tej operacji potrzebne jest orzeczenie dwóch lekarzy. Kwestja kosztu; kogo nie stać na opłacenie tolerancji lekarzy, — do akuszerki, do babki! Bo nie łudźmy się; aż nadto stwierdzonym faktem jest, że paragrafy i groźby nie powstrzymają ani jednej kobiety i nie zmuszą jej do utrzymania niepożądanej ciąży. To też ci, którzy jednem pociągnięciem pióra przekreślili intencje Komisji, dużo wzięli na swoje sumienie. Uprzejmi komentatorowie kodeksu mówią, że załatwiono rzecz „kompromisowo“... W istocie; ale jest to kompromis między prawodawcą a cmentarzem, w którym cmentarz nie ustąpił nic albo bardzo mało.
Zatem, cóż pozostaje? Walczyć nadal, wykazywać że cały ten paragraf jest szkodliwym absurdem, hołdem nadaremnie złożonym obłudzie kosztem życia i zdrowia kobiet i że prędzej czy później musi być zwalony.