Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na było myśleć o robieniu toalety, nawet najprostszej we wnętrzu domu, na to trzeba było iść na podwórze, gdzie zwykle znajdowało się to, co najkonieczniejsze.
Pożywienie składało się ze słoniny i mąki kukurydzowej. Zdarzało mi się jadać w chatach, gdzie nie było nic, oprócz chleba z mąki kukurydzowej i grochu ugotowanego w wodzie. Nie przychodziło tym ludziom nawet na myśl, żeby można żywić się czem innem, oprócz tych dwóch rzeczy, które kupowali drogo w mieście, kiedy mogli byli mieć najpiękniejsze warzywa na gruncie otaczającym ich chaty. Jedynem ich zajęciem była uprawa bawełny, którą sadzono nieraz aż przy samym progu domostwa.
W tych ubogich chatach zdarzało mi się spotykać maszyny do szycia, nabyte dzięki systemowi płacenia ratami, kosztujące po sześćdziesiąt dolarów, albo zbytkowne zegary ścienne po dwanaście do czternastu dolarów.
Byłem raz w domu, gdzie mnie zaproszono na obiad; na stole na pięć osób był tylko jeden widelec; można sobie wyobrazić mój kłopot, gdy miałem się zabrać do jedzenia. A jednak w tym samym domu widziałem stojący w kącie melodykon, kosztujący sześćdziesiąt dolarów, kupiony na rozpłaty miesięczne. Jeden widelec na cały dom — i melodykon za sześćdziesiąt dolarów!
Co zaś jeszcze ciekawsze, to, że maszyny do szycia nie były używane, zegary nie szły, a choćby były dobre, dziewięć razy na dziesięć w całej rodzinie nie było nikogo, ktoby umiał poznać się na godzinach; co zaś się tyczy melodykonu, stał nietykany, bo nikt nie umiał grać na nim.
W jednym z tych domów, o których mówię, zauważyłem, że tylko na moją cześć zasiadano do stołu, zrywając z panującym stale zwyczajem. Najczęściej gospodyni, wstając rano, kładła kawałek mięsa na patelni i ciasto do rądla. Oba na-