Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmokł. Pamiętam, że moja gospodyni nieraz musiała robić to samo podczas obiadu.
Kiedy przybyłem do Alabamy, murzyni zajmowali się najwięcej polityką i chcieli we mnie wszczepić swoje przekonania. Czuli nieufność względem obcych. Jeden z nich, wydelegowany przez innych dla kierowania moją polityką, mówił mi z wielką powagą:
— Żądamy, ażebyś głosował za tem samem, co my. Nie umiemy czytać dzienników, ale umiemy głosować, więc trzeba głosować razem z nami. A przytem — dodał — rozciągamy nadzór nad białymi, ażeby się dowiedzieć, za kim będą głosowali, a wtedy głosujemy przeciwnie i jesteśmy już pewni, że stoimy po stronie słuszności.
Muszę nadmienić, że dążność do głosowania przeciwko białym dlatego tylko, że są biali, znika stopniowo i nasi murzyni nauczyli się głosować za zasadą i za wyborem tego, kogo wymaga interes ogółu.
Przybyłem do Tuskegee w czerwcu 1881 roku. Pierwszy miesiąc upłynął na szukaniu miejsca na szkołę i potem jeździłem po Alabamie, badając obyczaje ludu, szczególnie na wsi, a ostatecznie usiłowałem zapoznać z moją szkołą ludność, która miała mi dostarczyć uczniów. Podróżowałem po gościńcach wózkiem lub małym powozikiem, zaprzężonym w muła. Jadałem i nocowałem w domach ubogiej ludności. Zwiedzałem fermy, szkoły, kościoły, a że nie byli nigdzie uprzedzeni o mojem przybyciu, miałem tę korzyść, że widziałem ich w świetle codziennego życia.
W okręgach plantacyjnych chaty miały tylko jednę izbę sypialną, w której mieściła się cała rodzina, i nietylko rodzina, ale krewni i ludzie zupełnie obcy. Nieraz musiałem wychodzić, ażeby inni mogli się położyć, lub też żebym sam mógł się rozebrać. Czasami urządzano mi posłanie na ziemi, albo robiono miejsce w łóżku już zajętem. Nie moż-