Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skłoni do przyznania, że matka moja dopuściła się występku. Była ona poprostu ofiarą systemu niewolnictwa.
Nie przypominam sobie, ażebym spał kiedykolwiek w łóżku przed zniesieniem niewolnictwa, kiedy i moja rodzina została oswobodzona. Było nas troje: Jan, mój brat starszy; Amanda, moja siostra, i ja, i sypialiśmy wszyscy na gołej ziemi, na sienniku, a raczej, mówiąc dokładniej, na stosie brudnych łachmanów, rozłożonych na ziemi.
Zapytywano mnie niedawno, jak i czem się bawiłem za czasów dzieciństwa? Do chwili, gdy mi zadano to pytanie, nie przyszło mi nigdy na myśl, że w całem życiu ani jednej chwili nie spędziłem na zabawie. O ile mogę sięgnąć pamięcią, każdy dzień zajęty był pracą, a jednak zdaje mi się, że byłbym się stał pożyteczniejszym człowiekiem, gdybym był miał trochę czasu na zabawę. W tej epoce, gdy byłem jeszcze niewolnikiem, byłem za mały, żeby być używanym do pracy. Pomimo to zapędzano mnie na większą część dnia do zamiatania dziedzińców, do noszenia wody ludziom pracującym w polu, lub do wożenia raz na tydzień zboża do młyna. Do młyna było z plantacyi około trzech mil. Obawiałem się najgorzej tej pańszczyzny. Ciężki wór ze zbożem umieszczony był na grzbiecie konia w taki sposób, że po obu bokach zwieszała się jednakowa ilość zboża: ale prawie zawsze wór przekręcał się, tracił równowagę i spadał z konia, a najczęściej z nim razem spadałem i ja. Ponieważ nie miałem siły, ażeby go władować napowrót na konia, zmuszony byłem wyczekiwać — nieraz całemi godzinami — na jakiego przechodnia, któryby mnie wybawił z kłopotu. Chwile, przepędzone na czekaniu, oblewałem zwykle łzami.
Straciwszy w ten sposób dużo czasu, przybywałem do młyna spóźniony, a zanim zboże zostało zmielone i mogłem powrócić, noc była już późna.
Droga była pusta i prowadziła miejscami przez