Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnościach pogaństwa, zdoła odrazu zrozumieć, co to jest nauka. W tej samej epoce „dźwigania się“ wszędzie w Stanach Południa, szkoły dzienne i wieczorne przepełnione były uczniami różnego wieku i stanu. Niektórzy mieli po sześćdziesiąt i siedemdziesiąt lat. Żądza nauki była bez żadnej wątpliwości rzeczą chwalebną i zachęcającą. Ale na nieszczęście, główną myślą było u wszystkich to, że po zdobyciu pewnego wykształcenia można się będzie wyswobodzić od wszelkich trudności tego świata, a w każdym razie od trudu, jaki pociąga za sobą ręczna praca. Byli oni prócz tego przekonani, że znajomość — choćby niebardzo dokładna — języka greckiego lud łaciny, czyni z człowieka istotę niemal nadprzyrodzoną. Pamiętam dobrze, jaki podziw i zazdrość obudził we mnie pewien murzyn, który znał trochę obce języki.
Zpośród tych, którzy zdobywali wykształcenie, większość zostawała nauczycielami lub pastorami. Jeżeli pomiędzy nimi było wielu zdolnych, poważnych i pobożnych, było wielu i takich, którzy obrali sobie stan nauczycielski albo duchowny dlatego tylko, ażeby mieć życie łatwiejsze. Pomiędzy nauczycielami byli tacy, których cała umiejętność ograniczała się do podpisania nazwiska. Jeden z takich poszukiwał w naszej okolicy posady, więc zagadnięto go, czego będzie uczył dzieci, mówiąc o ziemi? Odrzekł na to, że gotów jest uczyć, że ziemia jest płaska lub okrągła — stosownie do życzenia większości.
Ale stan duchowny najwięcej ucierpiał na tem i cierpi dotąd — pomimo poprawy położenia: cierpi nietylko z powodu nieuctwa, ale i niemoralności tych, którzy, głosili, że są „powołani do nauczania“. Zauważono, że w pierwszych czasach po zniesieniu niewolnictwa każdy murzyn, umiejący czytać, odczuwał to „powołanie“ po zdobyciu kunsztu czytania. W Zachodniej Wirginii, gdzie mieszkałem, odbywało się to w sposób ciekawy. „Powołany“ osobnik otrzy-