Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozostawało tylko do rozstrzygnięcia, kto ma być dyrektorem. Chciano mnie przeznaczyć do tego, ale wymówiłem się zajęciami w Tuskegee, które w tym właśnie czasie wymagały moich sił i czasu. Wezwano więc M, J. Garlanda Penna z Zynchbonogu (Wirginia) przedstawionego przezemnie. Pomagałem mu o ile mogłem, i ostatecznie wystawa się udała i przyniosła nam chlubę. Największe zaciekawienie budziły wystawy wsteczne zakładów w Hamptonie i w Tuskegee. A najwięcej dziwili się biali Południowcy.
Przy otwarciu wystawy uznano za rzecz sprawiedliwą wezwać między innymi mówcami jednego murzyna, ponieważ dopuszczano murzynów do udziału w wystawie. Było to dobrą sposobnością dla wykazania przyjaznych stosunków między obu rasami. Byli i tacy, którzy sprzeciwiali się temu, ale komitet, składający się z najznakomitszych i najliberalniejszych Południowców, przeprowadził swoje zdanie i zagłosował zaproszenie murzyna do wygłoszenia mowy w dzień otwarcia. Postanowiono jednomyślnie zwrócić się do mnie — i otrzymałem wkrótce urzędowe zaproszenie.
Tym, którzy nie byli nigdy w podobnem położeniu, trudno będzie pojąć uczucia wielkiej odpowiedzialności, jakie mnie przytłaczało. Ja, który pamiętałem dobrze, że urodzciem się niewolnikiem, że przepędziłem pierwsze lata życia w ciemnocie i nędzy — czułem że nie jestem przygotowany do tak trudnego zadania. Kilka lat temu, którykolwiek z tych białych słuchaczów mógł upomnieć się o mnie, jak o swoją własność, a może dziś, między tymi, którzy mnie będą słuchali, znajdzie się który z moich dawnych panów?
Wiedziałem że pierwszy raz się zdarza, ażeby człowiek mojej rasy przemawiał z tej samej trybuny, co biali, i to w chwili tak uroczystej. Miałem przemawiać do ludzi bogatych i wykształconych — przedstawicieli dawnych mych panów. Wiedziałem,