Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sięwzięciu, pierwszym warunkiem jest zapomnienie o sobie i całkowite oddanie się myśli o wielkiej sprawie; powodzenie i szczęście, jakie się z tego czerpie, stoją w prostym stosunku do zaparcia swojego ja, jakie się ma w duszy.
Moje rzemiosło kwestarskie nauczyło mnie sądzić surowo tych, którzy przepędzają czas na potępianiu bogaczów za to, że są bogaci i że nie świadczą dobrodziejstw. Ci, którzy występują z temi oskarżeniami, nie przypuszczają nawet, ile osób popadłoby w nędzę, gdyby bogacze zrzekli się swych bogactw odrazu, burząc i niwecząc wielkie przedsiębiorstwa, dające tamtym zarobek. Przytem nikt nie domyśla się, ile próśb o zapomogi sypie się na bogaczów. Znam takich, którzy w dzień mają po dwudziestu gości, przychodzących prosić o pomoc. Zdarzało mi się, chodząc po kweście, zastawać u osób, do których się zwracałem, co najmniej sześciu przybyłych w tym samym celu. A te odwiedziny są zaledwie drobną cząstką próśb, nadchodzących listownie. Nikt nawet nie przypuszcza, ile osób daje jałmużnę w tajemnicy, a znałem i takiego, który miał opinię, że nie daje nic, gdy tymczasem rozdawał rocznie setki dolarów potajemnie, o czem nikt nie wiedział.
Mogę tu dać za przykład dwie panie z Nowego Yorku, których nazwiska rzadko występują na listach składek, a którym zawdzięczamy budowę trzech dużych gmachów w ciągu ośmiu lat ostatnich. Oprócz tego dawały one jeszcze i inne dary dla naszej szkoły. Nie ograniczają się do obdarzania jednego tylko Tuskegee, ale wyszukują różne inne cele godne poparcia.
Pomimo, że miałem szczęście ściągnąć do kasy zakładu w Tuskegee kilkakroć sto tysięcy dolarów, unikałem zawsze tego, co świat nazywa „żebraniną“. Powtarzam często moim słuchaczom, że nigdy nie „żebrałem“ o pieniądze i że nie jestem „żebrakiem.“ Doświadczenie mnie nauczyło że brutalne żądanie