Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiatr ucichł — tumany mgły zmieniły się w puchy łabędzie, białe płatki z cichym szelestem sypały — sypały — napełniając powietrze, jakby szeptem błagalnej modlitwy: za tę ziemię zdeptaną stopą najezdnika — za ten lud katowany — za jednego z najdzielniejszych obrońców Ojczyzny Jankowskiego — który wkrótce miał ponieść śmierć męczeńską.