Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bez namysłu więc, chwyciłem pakiet zawierający mapy całego województwa, jakoteż moją nominacyę i blankiety a wsuwając go w rękę woźnicy, skorzystałem z turkotu wozu po kamieniach, aby mu szepnąć:
— W tem moje życie, weź to i ukryj, jak mnie każą zejść z bryczki!
Kozacy rzeczywiście nas do wsi odprowadzili, a gdy wjechałem na podwórze, gdzie żołdactwo przy ogniach biwakowało, poznałem, iż się znajduję w Ociesenkach, które ominąć zamierzałem.
Wprowadzono mię do pokoju, gdzie kilku oficerów popijało herbatę. Srogo mię przyjęli, lecz mój poprawny akcent petersburski, jakoteż paszport od burmistrza na moje prawdziwe imię, który im okazałem, zdawał się ich przekonać, że rzeczywiście, jadę do Sandomierza, w celu otrzymania stanowiska nauczyciela a po nocy z drogi zbłądziłem.
Kazali mi siadać i czekać, dopóki oni nie wymaszerują i wyszli, zostawiwszy mię pod opieką żołnierzy.
Byłem zaniepokojony, zdawało mi się, że słyszę płacz i krzyk, lecz w zgiełku żołdatwa nie byłem tego pewien.
Nagle wpada oñcer, wołając z wściekłością: „aresztować go, zrewidować go“!
Żołdactwo się rzuciło, zdarto ze mnie ubranie, przetrząśnięto kieszenie, obmacano najdokładniej a gdy nic nie znaleziono i ja chciałem się ubierać, nietylko że mego portfelu z pieniędzmi, zegarka ale i palta znaleźć nie mogłem.
Zimna jednak krew i przytomność umysłu nie opuszczały mię, a przy pomocy dobrej moskiewskiej wymowy, wszystko się odnalazło, oprócz czapki, a sołdatom po pyskach się dostało.