Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tym zaś, którzy więcej niż dwie dziury robili w papierowym krążku wielkości małego półmiska, pan Wojciech zlekka dawał do zrozumienia, że mogą być strasznymi w honorowych spotkaniach, i że on, pan Wojciech, nigdy niechciałby się z nimi pojedynkować!
Istotnie, wpływ tego niepokaźnego człowieka na celność pistoletowych strzałów był zadziwiający. Znam mężczyzn, którzy bez Wojciecha nie mogli trafić w tarczę wielkości czteropiętrowej kamienicy, a przy Wojciechu na każde 10 strzałów trafiali przecięciowo 12 do 13 razy. Dziwny człowiek!
Dziś pan Wojciech, nie mając nic lepszego do roboty, stara się o konsens na strzelnicę; dziś też oprócz życzeń dobrych nic więcej dać mu nie możemy. Lecz jeżeli kiedykolwiek otworzy swój warsztat, wówczas o ludzie wielkich serc i pewnej ręki nie zapominajcie o nim!
Wiadomo, że liczba głuchoniemych i ociemniałych w kraju, znakomicie przewyższa ilość czarnych mundurów z białymi kołnierzami w jakie Instytut fundacyi ks. Falkowskiego ubiera swoich wychowańców. Ponieważ zaś dla tej klasy kalek wymieniony mundur jest symbolem nauki, dającej możność porozumiewania się z innymi ludźmi i środki zapracowania na chleb powszedni w życiu, zachodzi więc kwestya, co się dzieje z pozostałą resztą ociemniałych i głuchoniemych?
Co? alboż nie wiemy!
W domu rodzicielskim, między innemi dziećmi wychowują się jak domowe zwierzęta, gdy zaś rodziców i opiekunów zabraknie, idą do schronień