Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dołężniał we fraku, ozdobionym guzikami uświetnionymi waszą cyfrą i herbem. Wszakże to tam sił do nowej pracy nabierać będzie szwaczka, która was stroi, a która niekiedy pół roku dopominać się musi o zwrot kilku rubli u chlebodawczyń swoich, zbyt zajętych czynami filantropijnymi, aby o podobnych drobiazgach pamiętać miały!...
Wyczerpałem już wszelkie środki reklamy, lecz widzę ze smutkiem, że nie przydadzą się one do zapełnienia pustej kassy. O biedny szpitalu Pragski!


∗                              ∗

W siódmą Niedzielę po Wielkiejnocy, a w pierwszy dzień Zielonych Świątek, zgodnie z § l marszruty na Bielany, udaliśmy się przez ulice: Nalewki, Muranów i Pokorną do rogatek Marymontskich; zgodnie z § 2 trzymaliśmy się linii prostej i prawej strony, — w myśl § 6 uiściliśmy kopytkowe przed wyjazdem, lecz nawet pomimo obawy skutków § 7, nie mogliśmy zgodnie z § 3 pilnować się w szeregu powozów swojej kolei, dla tej jedyne racyi, że owych powozów nie było.
Okolice Marymontu są tak malownicze i tak niedaleko od Nalewek położone, że zobaczywszy je, nie pytałem już, dlaczego młodzi ongi agronomowie nasi, czuli artystyczny wstręt do agronomii, a po ukończeniu studyów szybko dostawali się do żydowskich kieszeni. O ile zauważyć mogłem, na murach byłego instytutu udałby się płodozmian, — jak jednakże jest z gruntami, nie wiem dokładnie,