Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i woły ledwie że go tolerują, a tylko owce i ludzie używają go chętnie: owce na surowo, a ludzie w postaci kawy figowej.
Tym więc sposobem dzięki analogii, istniejącej między pewnym gatunkiem przeżuwających czworonogów, a zupełnie innym gatunkiem pijących kawę dwunogów, mają się dobrze zarówno obywatele ziemscy, którzy hodują łubin, jak i przedsiębiorcy którzy wypalają łubin, jak wreszcie i ci panowie cukiernicy, którzy zamiast czarnej kawy, podają czarny łubin. Ponieważ jednak szpital Pragski nic na tej kombinacyi nie zyska, musimy więc pomyśleć o innej.
Duszą wszelkich filantropijnych rozrywek jest dobroczynność, której największe dozy matka natura umieściła w sercach dam naszych, do nich więc najenergiczniej odwołać się wypada.
O piękne panie! wy, które nie wahacie się narażać na fluksyę i reumatyzm podczas kwest wielkotygodniowych; wy, które tak chętnie płacicie nawet po 75 rubli srebrem za kapelusik, którego największą i najpiękniejszą ozdobę stanowi zamiar przyjścia z pomocą podupadłej rodzinie dobrego tonu; wy, które sprowadzacie lekarzy dla chorych na niestrawność piesków waszych — raczcie się też zająć, między innemi, losem Szpitala Pragskiego! Wszakże to w nim przytułek znaleźć może ten z kwiatkiem w dziurce u surduta elegant, który, dla okazania gawiedzi swoich rozległych stosunków, kłania się waszym powozom. Wszakże to stamtąd wyjedzie kiedyś na wiekuisty spoczynek ten ex-lokaj lub ex-stangret, który rozpróżniaczył się i znie-