Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Atrament! — powtórzył rządca, teraz dopiero przypominając sobie, że i on wierzył w trwałość kamienicy.
— Atrament! — jęknął Grześ. — Celowałem w rynsztok, a on poszedł po ścianie.
Rzeczywiście, to co dla bujnej imaginacyi Grzesia przedstawiało się jako złowroga szczelina, było najzwyczajniejszą strugą zwyczajnego atramentu!
Pobłażliwość dla drobnych uchybień ludzkich nakazuje nam spuścić zasłonę na ostatni akt dramatu, który o mało nie skończył się w lokalu władz municypalnych, a w każdym razie kilka rubli wypłoszył z kieszeni Grzesia, dbałego o całość domów w Warszawie.





11 maja.
Losy uchwał Konferencyi rolniczej. — Miechowskie szosy. — Kuryer Codzienny obraził się za konkurs. — Powikłanie.

Niektóre pisma już dziś poczynają bębnić w kwestyę wełnianego jarmarku, i „mało tego“, (jak powiada Kuryer Codzienny), nawet posuwają się do wzmianek, że, według uchwały zeszłorocznej konferencyi rolniczej, uroczystość ta powinnaby się odbyć w dniu 19 czerwca.
Dzika pretensya, a co gorsze, nie wiadomo pod czyim wyprawiona adresem! Któż to bowiem