Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ta skromność ukochanej rani chłopcu serce, dla ostatecznego więc przekonania jej, przypomina:

51.  A jużem ci ja był
Po kolana w Niebie,
Jakem cię zobaczył,
Skoczyłem do ciebie.

Na tem kończą. Dziewczyna wraca do domu, gdzie robi scenę matce:

75.  Moja pani matko,
Przedaj czarną krowę,
Wydaj mnie za chłopa,
Uspokój se głowę.

Na skutek tego, matka, w celu wynalezienia córce tak pożądanego „chłopa,“ prowadzi ją do karczmy. Tam panie ruch dopiero!

92.  Hejże chłopcy, ino śmiele!
Bo to w karczmie nie w kościele,
Bo w kościele śluby dają,
A w karczmie się zalecają.

Goście tam są rozmaici. Oto jeden:

138.  Stoi kieliszeczek,
Choć ma jedną nogę,
Moich jest dwie zdrowych,
A ustać nie mogę.