Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

które dawniej odznaczały się w przygotowywania anti-żydowskich mikstur i ulepków, zwinęły dziś sztandary bojowe. Nawet twórca szkoły nawołującej do czynów (o ile ziewanie godzi się czynem nazwać), oświadczył wspaniałomyślnie Europie, że: „uważa żydów za obywateli równych chrześcijanom.“ Jaka abnegacya!
Najbardziej stanowczo, lecz powściągliwie i z godnością — nowy, pojednawczy program w sprawie żydowskiej, naszkicował Wiek. Pismo to kładzie nacisk na dwa fakta: 1) Że z łona ludności żydowskiej wyszło do dziś dnia wielu obywateli użytecznych. 2) Że obywateli tych nie należy mieszać z ciemną masą ich współwyznawców i że masy tej nie godzi się szykanować, lecz, o ile można, oświecać.
W wymienionym artykule Wieku uderzyło mnie jednak nie dość ścisłe określenie żydów.
Nazwa żyd (mówi autor) nie oznacza wyznania ale narodowość — a dalej:
„Żydem jest ten, kto wychowawszy się w kraju tutejszym nie solidaryzuje się z nim, ani dążnościami, ani obyczajami, ani językiem i t. d., ten, kto myśli jeszcze o odbudowaniu Jerozolimy, choć plemię jego mieszka tu od ośmiu wieków — kto wreszcie pod wpływem fanatyzmu, uważa ludność różniącą się od niego pochodzeniem i wyznaniem za materyał do wyzyskiwania.“
Przedewszystkiem jak najuroczyściej protestuję przeciw nazywaniu żydów narodowością, ponieważ oni, a raczej ich ciemne masy, nie są żadną narodowością, lecz kastą i materyałem dla tego lub