Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Onego czasu słudzy wierni niejednokrotnie pukali do bram Niniwy i Babilonu, wołając: „Otwórzcie się i przepuśćcie naczynie sprawiedliwości i prawdy!“ I ja dziś pukam do wrót twojej kroniki, mówiąc: Otwórz się i przepuść nasienie dobre tam, gdzie dotychczas szatan kąkol rozrzucał!
Pomyśl więc nad rzeczeniem mojem i spiesznie drukuj to, co posyłam.

I. O rządzeniu marnościami świata tego.

Niektóry mąż syty i napojony ma w posiadaniu miarę zbożowego ziarna. Zastanów się, co z niem uczynić może?
1. Albo schowa do śpichlerza swego, mówiąc: kto wie, co będzie jutro? Gdy dziś stracę ziarno, zostanie stracone — a gdy schowam, będę je mógł rozdać między ubogie, albo sprzedać i na doczesny użytek obrócić.
Gdy ów mąż zamknie ziarno w śpichlerzu, dobrze uczyni i zrobi to, co świeccy mędrcy, ekonomami zwani, mianują oszczędnością.
2. Albo mąż ów, posieje ziarno swoje na polu, mówiąc: niech zejdzie i plon wyda, a gdy za jednę miarę mieć będzie ośm — nakarmię pod on czas ośm razy więcej ubogich, lub, sprzedawszy je, sprawię sobie ośm potrzebnych rzeczy.
I w tym razie dobrze postąpi, a uczyni to, co mędrcy światowi nazywają: produkcyą, albo pomnożeniem bogactw.
3. Albo jeszcze rzeknie: sprzedam ziarno moje, a za pieniądz nabyty kupię płazów morskich